W okresie jesienno-zimowym samo myślenie o celowym schładzaniu ciała wydaje się dziwaczne. Pragniemy ciepła i rozgrzania się. Po głowie chodzi kubek gorącej herbaty, a bardziej zdesperowanym ucieczka w tropiki. Widok rozpalonego kominka wywołuje chęć wyciągnięcia dłoni i przycupnięcia w pobliżu. Jaki zatem sens ma mieć – uprawiane przez niektórych – taplanie się w zimnej wodzie? I to morskiej w dodatku.
Jeśli za sens potraktujemy bycie zdrowym i zadowolonym, to chyba trudno o silniejsze argumenty. Ostatnie lata przynoszą coraz więcej dowodów na to, że kontrolowane stosowanie zimna wywiera korzystny wpływ na funkcjonowanie ciała, nastrój i odczuwaną energię do życia. Furorę robią zabiegi krioterapeutyczne z użyciem ciekłego azotu i temperaturach dochodzących do minus 180oC. Wiele centrów medycznych i niemal każdy szanujący się ośrodek fizjoterapeutyczny posiada swoją kriokomorę, gdzie przeprowadza się sesje lecznicze, rehabilitacyjne i regeneracyjno-kosmetyczne. Zabiegi niezbyt tanie, a chętnych nie brakuje…
Dawniej traktowano skórę głównie jako powłokę ciała, dziś wiadomo, że jest to także ważny organ przemian metabolicznych i ochrony immunologicznej całego organizmu. Podczas obkurczania i zmian przepływu krwi przez naczynia skórne uwalniane są hormony tkankowe, które stymulują układ nerwowy i komórki systemu obronnego, powodując przypływ energii i zadowolenia oraz zwiększając skuteczność w zwalczaniu drobnoustrojów. Stymulacja skóry zimnem, czyli kriostymulacja, jest jak musztra dla oddziałów limfocytów broniących nasze ciało przed infekcją, rozleniwionych przebywaniem w stałej temperaturze, coraz lepszą odzieżą i komfortem życia.
Największy, najlepszy i najtańszy ośrodek krioterapeutyczny stworzyła dla nas natura, a trójmiejskie plaże zadziwiają swoim urokiem o każdej porze roku. Mitem są opinie, że zimna kąpiel jest dla wybranych, że od niej się niechybnie rozchorujemy, czy, że przed wejściem do wody w zimie trzeba się systematycznie od lata hartować. Niemniej ważnych jest kilka zasad po to, żeby z kąpieli skorzystać a nie ponieść szkody. Po pierwsze, dobrze ubrać się „na cebulkę”, zapewniając sobie komfort cieplny przed i po kąpieli (z wierzchnią ochroną przeciwwiatrową, czapką, rękawiczkami i grubszymi skarpetami). Po drugie, wykonać ćwiczenia rozciągające i rozgrzewające przed wejściem do wody, aby pobudzić krążenie krwi i „naładować się” energetycznie. Jeśli decydujemy się na kąpiel pierwszy raz, to sam kontakt z wodą nie powinien być pełny, to znaczy możemy pobiegać sobie po plaży i solidnie ochlapać lub wejść tylko na chwilę zamaczając nogi po uda. Początkujący nie powinni moczyć głowy, gdyż łatwo się wychłodzić i stracić równowagę cieplną. Ponadto, po szybkim założeniu ubrania, trzeba znów wykonać serię ćwiczeń rozgrzewających i dobrze coś ciepłego wypić.
Odważna decyzja zanurzenia się w zimnej bałtyckiej wodzie zostaje wynagrodzona niebywałymi doznaniami. Po wstępnej rozgrzewce, czujemy jak nasz organizm wchodzi na wyższy poziom energetyczny, serce przyspiesza, krew napływa do mięśni i skóry a plecy lekko wilgotnieją. Jeszcze tylko chwila pauzy dla uspokojenia tętna i oddechu, i jesteśmy gotowi zmierzyć się z bezmiarem chłodu. Na pierwszy ogień idą stopy. Tysiące igiełek – jakby nas dopadł szalony akupunkturzysta – wbija się w palce i kostki, zdezorientowana skóra blednie. W tym momencie najczęściej do głowy przychodzi myśl: co mnie podkusiło? To chwila próby. Jeśli się nie poddamy, ze zdziwieniem stwierdzamy, że stopy są na miejscu ale ich nie czujemy. Zatem czemu nie wejść głębiej? Stojąc w wodzie po uda należy zwilżyć bardziej wrażliwe miejsca ciała: zanurzyć ręce, ochlapać twarz i szyję, okolicę serca, dać spłynąć stróżkom po brzuchu. Teraz kolej na wyższe partie. Można po kawałku, stopniowo, lub na raz-dwa. Tak czy inaczej jakaś niewidzialna obręcz ściśnie nam płuca. Przez chwilę, zaskoczeni, nie możemy wciągnąć powietrza. Za moment to uczucie mija a oddech staje się jakiś czystszy i pełniejszy.
Plaża z wody wygląda bajecznie. Coś nas trzyma i nie daje zawrócić. Rozsądek podpowiada: aby nie przesadzić! Kierujemy się do brzegu. Kryształowe kropelki na gęsiej skórce. Energiczne ruchy ręcznikiem. Niby chłodno, ale z wnętrza zaczyna się przepychać rozgrzana krew. Rozpiera włośniczki w skórze. Puszyste piórka gilgoczą od podszewki, przyjazny rumień oblewa ciało. Endorfiny szczęścia szaleją, zmysły ostre jak brzytwa, serce napełnia jakaś dzika radość…
Wejść do zimnej wody warto.
Po kąpieli napić się z przyjaciółmi gorącej herbaty – bezcenne.